Voilà encore un disque polonais acheté dans les années 50 chez Libella et que je connaissais par cœur à force de l'écouter.
W Saskim ogrodzie, koło fontanny
Jakiś się frajer przysiadł do panny
Była niewinna, jak wodna lilia
Na imię miała panna Cecylia
Tak z nią flirtował, aż przebrał miarę
Skradł jej całusa, ona mu zegarek
Na modrą Wisłą, goniąc spojrzeniem
Siedzi Marianna ze swoim Heniem
Jej absztyfikant jest chłop morowy
On bezrobotny jest zawodowy
Raz ją poklepie, raz ją pobije
I, chwalić Boga, jakoś się żyje
Tak pokochałem moje Walerię
To jej kupiłem los na loterię
Moja Walerciu, we szczęście wierzę
Jak wygrasz stawkę, to się pobierzem
Ona wygrała, dwadzieścia tysięcy
A jam jej odtąd nie ujrzał więcej
Ojciec Edmunda miał szczytne cele
Na dobroczynny cel dawał wiele
Ojciec mu mawiał, mój przyjacielu
Trza w życiu zawsze dążyć do celu
I posłuchali ojca synowie
Każdy ma cele, lecz w Mokotowie
Na górze róże, na dole fiołki
Pożycz pięć złotych do poniedziałku
Już księżyc zaszedł, psy się uśpiły
Oj, nie pożyczę, mój skarbie miły
Szemrze strumyczek, płynie pomału
Przepraszam bardzo, w nos mnie pocałuj